Autor |
Wiadomość |
stupid-girl |
Wysłany: Śro 16:27, 30 Sie 2006 Temat postu: |
|
tytanic
tańczyli sny wachlarze brylantowe tęcze
ktoś komuś szeptał w tańcu: tak - na śmierć i życie -
wszedł steward rzekł a wszyscy stanęli jak wryci
ladies and gentelmen
danger
Ja też ostatnio wzięłam do ręki jej wiersze.
Są po prostu cudne... |
|
 |
Aislinn |
Wysłany: Sob 21:38, 10 Cze 2006 Temat postu: |
|
Mam mały tomik wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Chociaż ona pisze przede wszystkim wiersze o tematyce miłosnej i erotyki, dlatego nie zawsze mam nastrój, żeby je czytać i analizować
Ale ogólnie ją lubię, chociaż nie jest moją ulubioną poetką. |
|
 |
tylkoprawda |
Wysłany: Nie 19:38, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
przeczytałam ten wiersz.. ale przeczytam go później jeszcze raz.
Bo teraz jakoś tak.. wypuściłam go drugą stroną.
Czyli jak na teraz mnie nie przekonał. |
|
 |
the-ab |
Wysłany: Nie 18:16, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
Bardzo lubię Pawlikowską-Jasnorzewską, a ten wiersz jet śliczny! Dlatego dziecinny, bo radosny, zabawny i optymistyczny? Niby jakie są kryteria określające "dziecinność" wiersza? Jestem na tak, bardzo mi się podoba;) |
|
 |
Kaja |
Wysłany: Nie 16:07, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
A mi się nawet podoba Mimo, że nie przepadam za poezją... hehe  |
|
 |
ewulinka |
Wysłany: Nie 16:00, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
Nie podoba mi się ten wiersz...Jes taki trochę dziecinny  Ale jak ty lubsiz to okej  |
|
 |
bez_senna |
Wysłany: Nie 14:48, 28 Maj 2006 Temat postu: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska |
|
Co sądzicie o tej poetce? Osobiście przepadam za jej wierszami. Niedawno przeczytałam kilka jej utworów i jestem zachwycona. Stała się moją ulubioną poetką. Oto jeden z moich ulubionych wierszy:
"Ranny ptak"
Jakiś ptaszek o świcie oszalał, zwariował,
to się porwie z gałęzi, to o ziemię ciśnie,
przelatuje z gałęzi na kwitnącą wiśnię,
jak mała błyskawica siwa i różowa.
Krzycząc, że słońce wschodzi, leci ku kasztanom
i terczy słowo "słońce", gwiżdże słowo "wschodzi",
kołysze się w gałęziach jak w zielonej łodzi
i kłuje ranną ciszę, deszczem haftowaną.
Wpatrzony w morelowy wśród obłoków pożar,
spada prosto z kasztana w krzak pod moje okno
i krzyczy wielkim głosem, z radością okropną,
że słońce znowu wschodzi! Że go nikt nie pożarł!!! |
|
 |